| Zdjecie.
 Patrze na stare zdjecie ojca
 Z legitymacji jakiejs wyrwane
 Pozabkowane na wszystkich koncach
 Zzolkle, wyblakle, retuszowane
 Zatarly mi sie w pamieci rysy
 Ale na zdjeciu widze wyraznie
 Juz troche siwy, juz troche lysy
 Nos duzy, usmiech, oczy przyjazne
 Ach, siasc by razem na otomanke
 I pogawedzic sobie po rusku
 Wypic herbaty mocnej szklanke
 I cukrem zagryzc "na prikusku"
 Bo tyle juz sie nazbieralo
 Do powiedzenia slow, spraw, pytan
 Ze zycia by pewnie bylo za malo
 Gdy Lawit mowi do Lawita
 Pamietam jeszcze te szpitale
 W nosie lizolu zapach slodki
 kiedy po trzecim juz zawale
 Lezales siny, slaby, wiotki
 Prosiles jeszcze: Kup zyletki
 dobre: W komisie je ukradlem
 Lecz nie zdazylem. Trup niebieski
 Pod brudnym lezal przescieradlem
 Potem mi rzeczy twoje oddali
 zegarek, notes, okulary
 Listy od mamy, od mnie szalik
 Wszystko zmiescilem w chlebak stary
 I nie zdazylem ci powiedziec
 ostatnie kawal o Leninie
 Ani ze umiem robic sledzie
 w smietanie, ze az slinka plynie.
 A mama? -Nie ma. Do Wroclawia
 zawiozlem, blisko Ciebie lezy
 Aniolom teraz plomby wstawia
 koronki, mostki i protezy.
 Pamietam ja. Jak kreda biala
 Od bolu zwiedla i zachrypla
 Gdy nad otwartym dolem stala
 By Cie w ostatnia droge wyslac.
 A ty juz byles ponad nami
 Juz nie bolalo nic, nie pieklo
 Mogles sie droczyc z aniolami
 To ma byc niebo ? - To co jest pieklo?
 Nigdy bys pewnie nie przypuszczal
 Ze syn, niedbaluch, len potworny
 Przy stole sedno spraw wyluszcza
 Corkom swym, slicznym i niesfornym
 To moja zona - pewnie byscie
 Lubili sie, gdybys ja poznal
 Juz z nia przezylem lat trzydziesci
 Patrz, jaka mila i lagodna
 A jedna z corek, wiesz, ta mala
 Co gra na skrzypcach, i je lody
 Patrzac na zdjecie Twe sie zasmiala
 Tato, to ty byles taki mlody ?
 Ile to juz lat przelezalo
 Zdjecie twe w skrzynce tej na bzdety
 Pocztowka, bilet, kwit z Pekao
 nekrolog wyciety Twoj z gazety
 Patrze i widze, jak to wiele
 Mamy wspolnego. Ze az strasznie
 Snuc niebezpieczne paralele
 Bos trzeci zawal dostal wlasnie
 A ja to jakos przeskoczylem
 Odpukac, tu, w niemalowane
 I chociaz pale, i przytylem
 To z lozka zwlekam sie nad ranem
 Choc nie spelnillem tych nadzieji 
 Cos z mama snul zaraz po wojnie
 To w sumie niezle mi sie dzieje
 Nie martw sie, mozesz spac spokojnie
  
 All rights reserved by Gabor Luveet 1998  |