W koncu doszlismy.
"Gdzie jestescie?" - zapytala sie.
Oni stali w kreg i nie dotykali sie.
"Sluchajcie mnie!" - krzyknal Diuk - "nie jestem
tu by odpowiadac, lecz by pytac. Ilu was jest?"
"Jeden" - odpowiedzial pierwszy - "moje imie jest
Kether."
"My mamy jeszcze dluga droge przed nami. Gdzie mozemy
ugasic nasze pragnienie?" - spytalem sie.
"I gdzie mozemy zaspokoic nasz glód?" - spytal
sie Diuk.
"A gdzie nie mozesz tego zrobic?" - odpowiedzial
drugi. Jego imie bylo Chochma.
"Moglbym sam zaspokoic mój glód?" -
spytalem sie.
"Ja nie moge juz was zrozumiec. Ja sie boje" - powiedzial
Diuk.
"A czego ja zadam wiecej, niz zebys sie mnie bal?
Jezeli sie mnie boisz, nie musisz mnie rozumiec" - odpowiedzial czwarty.
Jego imie bylo Chesed.
"Czego chcecie, co macie, co wiecie?" - zapytalem
sie.
Piaty wogóle nie odpowiedzial. Jego imie bylo
Pechad.
"Ja nic nie robie. Ja wiem." - powiedzial szósty.
Jego imie bylo Tipheret.
"Co wiecie?" - spytalem sie.
"Ja nic nie wiem. Ja rozumiem." - powiedzial siódmy.
Jego imie bylo Netzah.
"Co rozumiecie?" - spytalem sie.
"Ja nic nie rozumiem. Ja szukam" - powiedzial ósmy.
Jego imie bylo Hod.
"Czego szukacie?" - spytalem sie.
"Ja niczego nie szukam. Ja to robie" - powiedzial
dziewiaty. Jego ime bylo Yesod.
"Dlaczego nie powiecie nam, co my mamy czynic?" -
zakrzyknalem.
"Ja mowie to caly czas" - powiedzial dziesiaty -
"Ale ja nie powtarzam tego co mówie." Jego imie bylo Malkut.
Diuk i ja poszlismy z powrotem.
A bylo poludnie i my szlismy jak slepi w ciemnosci.
I poniewaz Diuk latal tam i siam, zdarzylo sie ze
zbladzilismy w moczary.
I ja zwlekalem, zanim mu pomoglem, bo nie chcialem
sie zabrudzic.
I przyjechal jezdziec na koniu.
I ja powiedzialem: "Zawróc, to miejsce jest
niebezpieczne."
I on zawrócil i spytal: "A dlaczego wy idziecie
dalej?" i ja odpowiedzialem: "Twoj kon jest mocny, ale mój bokser
jest slaby. My nie mozemy jeszcze zawrócic.
Wieczorem doszlismy do jakiejs gospody.
Gospodarz wyszedl nam naprzeciw i powital nas:
"Moja gospoda jest otwarta. Daje kredyt. Wszystko
dostaniecie z zareczeniem. Zeszyt jest otwarty i moja reka zapisuje. Kazdy,
kto che pozyczki, moze przyjsc i dostanie pozyczke. Wszystko jest przygotowane
do wieczerzy."
Weszlismy do srodka.
"Gdzie byliscie?" - zapytal sie nas gospodarz, jak
zjedlismy.
"W zamku Pniel" - odpowiedzielismy.
"Zamek plonie" - powiedzial gospodarz.
Mysmy sie odwrocili. Zamek stal w plomieniach.
"Ja jestem panem tego zamka" - powiedzial gospodarz
- "Na wieki wieków jestem ten sam i az do siwizny jestem tym, ktory
to podpiera..."
Diuk i ja poszlismy do naszych pokojów.
"Zamek sie pali ale ma swego pana" - powiedzial Diuk.
W tym czasie jak szedlem po wode
do studni, Diuk usiadl do swojej sztalugi.
"Co malujesz?" - zapytalem sie go.
"Smiech Schechiny" - odpowiedzial Diuk.
"Ale ja nie slyszalem jej smiechu?"
"Dlatego go maluje."
Tak powstal ten obrazek.