Zurück Weiter Index Homepage

Janusz Weiss

Z cyklu: OPOWIESCI Z MOJEJ WSI

GÓRAL

Wojtkowi Belonowi...

Wiosna, na daczowisku kolo jeziora, niedaleko miejsca, gdzie mamy letni domek, pojawili sie górale. Te ciesielska ekipe sprowadzil az z Nowego Targu jakis wytwórca makaronu, aby mu wybudowali dacze w stylu góralskim, nad jeziorem, na Warmii. Ot, taki kaprys!

Miejscowi chlopi z poczatku przygladali sie góralom nieufnie, ale rychlo odkryli, ze lacza ich wspólne zainteresowania w temacie wódki i piwa. Z podziwem patrzyli takze na nadzwyczajny kunszt ciesielski ludzi gór i ich pospiech w pracy.

Mlody Sikowski, który byl kiedys w górach u brata w Niemczech, wyjasnil, iz pospiech w pracy bierze sie stad, ze na wysokosci jest bardziej rozrzedzone powietrze niz u nas, wiec trzeba sie spieszyc z robota, bo inaczej moze czlowiekowi nie starczyc oddechu - zatchnie go, i po chlopie! Miejscowym przypadlo do gustu to wyjasnienie.

Górale nie pracowali w niedziele, tylko pili z naszymi chlopami. To, ze chetnie stawiali, przelamalo ostatecznie wszelkie lody. Nasi z zapalem uczyli sie góralskiego folkloru, a najbardziej, poza przyspiewkami, spodobal im sie obyczaj picia z jednego kieliszka, przekazywanego z rak do rak.

Po trzech tygodniach na brzegu jeziora powstala wspaniala dacza, a górale, po poteznym piciu, wyjechali. Ale nie wszyscy. Zostal jeden, bo mu wpadla w oko najstarsza córka miejscowego chlopa, nazwiskiem Stachurka. Góral, o niegóralskim imieniu: Zygmunt, wynajal sie u Stachurki do pomcy, czyli - jak mawiaja miejscowi - za niewolnika. Stachurce bardzo spodobal sie nowy niewolnik, a i jego córka, o przypadkowo góralskim imieniu: Halka, takze patrzyla na mlodego pomocnika laskawym okiem. Wszystko mialo sie ku szczesliwemu zakonczeniu i którejs soboty Zygmunt zaprosil, za zgoda swojego nowego gospodarza, chyba z osmiu miejscowych chlopów na picie. Zebrali sie u Stachurki w duzej izbie i zaczeli pic po góralsku, czyli z jednego kieliszka. Ale ledwo kieliszek zatoczyl kolo, zgaslo we wsi swiatlo. Jurzysta swieczke zapalil i pili dalej. Tyle, ze miejscowi, jeszcze dobrze do góralskiego zwyczaju nie przyzwyczajeni, kieliszek przetrzymywali, miast dalej podawac ze slowami: - Do wos pije, gospodarzu! - zagadywali sie, marudzili, tak, ze picie wolno szlo. Nie w smak to bylo Zygmuntowi, który szybko sie chcial uwalic, wiec zaczal poganiac: - Podawac, dalej podawac! - ale w mroku nie widzial dobrze, kto akurat kieliszek w reku trzyma, wiec sie zdenerwowal, kapelusz z sieni przyniósl i nakazal, zeby wraz z kieliszkiem kapelusz sobie z glowy na glowe przekazywac, co by widac bylo, kto sie spóznia i kieliszek przetrzymuje. Teraz juz picie razniej poszlo, bo jak tylko Zygmunt u kogos za dlugo kapelusz na glowie widzial, to zaraz pokrzykiwal, zeby nastepnemu, i nastepnemu podawac.A sam tylko z kolejna butelka krazyl i dolewal.

A Stachurce jak raz tego dnia wódka nie szla. Ale ze swój honor mial, to sie od picia nie wymawial i jak jego kolejka byla, to zaraz szybko wódke wypijal, sasiadowi kieliszek wraz z kapeluszem przekazywal.

Chlopi juz dobrze w czubie mieli, ale Zygmuntowi wciaz bylo malo! Nagle wstal, z izby na chwile wyszedl, i z drugim kieliszkiem oraz kapeluszem Stachurki sie pojawil. - Chlopy! - mówi. - Tak nie moze byc! Tsa drugi kielisek i kapelus do kolusia puscic, w pseciwna strone, bo to nie robota! - I jak powiedzial, tak i zrobil!

Teraz juz picie calkiem razno szlo, tylko Stachurka jakis taki coraz bardziej nieswój byl. Ale dopiero jak sie spostrzegl, ze ma w rekach dwa kieliszki z wódka, a na glowie dwa kapelusze: Zygmunta i swój, to juz dluzej nie strzymal. Istnieja pewne normy wspólzycia miedzyludzkiego, które sa powszechnie akceptowane, ale, jak sie okazuje, w z grubsza tylko okreslonych granicach. Te delikatna linie, która odziela to, co dopuszczalne, od tego, co jest juz nie do przyjecia, kazdy kresli sobie sam. Nie bez powodu mówi sie o kropli, która przepelnia czare! Przyslowie nie precyzuje, o jaka krople chodzi. Dla Stachurki byla to kropla, a wlasciwie kieliszek - wódki. Nagle wstal, wylal wódke na podloge i powiedzial:

- A pierdolta sie! Nie bede z wami pil!

Na taki afront to juz chlopi nic nie mieli do powiedzenia, tylko z chalupy Stachurki wyszli.

Na drugi dzien Stachurka Zygmuntowi wymówil i z chalupy przegnal precz.

Zalowali ludzie górala Zygmunta, bo szybki w robocie byl, ale tez i ta szybkosc go zgubila!

Mlody Sikowski, który w Niemczech ma w górach brata, potwierdzil, ze starszy Sikowski, odkad w niemieckich górach mieszka, tez niemozliwie pije, ale ludzie dobrze pamietali, ze przed wyjazdem tez ostro w szyje dawal.

I jak tu dojsc prawdy na trzezwo, kiedy po pijanemu tez jasnosci nie ma?!

Strona 4