Zurück Index Homepage

Janusz Weiss

KORZENIE

Najwazniejszy byl strach przed interwencja radziecka. Strach obezwladniajacy, który kazal Magdzie obliczyc przy pomocy stopera czas potrzebny na dotarcie do najblizszej ambasady pewnego zachodniego kraju. Na dotarcie tam z Jasiem i Agnieszka. Z tym, ze okazalo sie, iz mniej czasu zabiera jej bieg z Jasiem na rekach i Agnieszka w nosilkach, niz z Jasiem ciagnietym za raczke, a Agnieszka - jak wyzej. Pozostawal jeszcze problem wczesnego uzyskania informacji o wchodzeniu do Warszawy pierwszych sowieckich oddzialów. Magda poradzila sobie z systemem wczesnego ostrzegania w ten sposób, ze obdzwonila znajomych mieszkajacych na przedmiesciach miasta i uzyskala ich obietnice, ze jezeli tylko zauwaza jakies ruchy obcych wojsk - natychmiast zawiadomia ja o tym telefonicznie. Jej znajomosc strategii, która uzyskala z filmów o tematyce wojennej, kazala takze pomyslec o manewrze oskrzydlajacym. Nie ograniczyla sie wiec do znajomych mieszkajacych naa Pradze, ale zapewnila sobietakze wspóldzialanie przyjaciól z rubiezy zachodnich, a dla swietego spokoju takze pólnocnych i poludniowych. Jej wiara w sprawne funkcjonowanie telefonu byla jednak ograniczona; trenowala wiec bieg do najblizszej ambasady z obciazeniem, wierzac raczej wlasnym, zgrabnym nogom, niz zawodnym telefonom. Naturalnie pozostawal jeszcze problem, czy ambasada przyjmie ja z dziecmi w charakterze osoby przesladowanej politycznie.

Magda byla umiarkowanie przesladowana politycznie w zwiazku z dzialalnoscia opozycyjna, polegajaca na roznoszeniu bibuly, ale nie miala na to zadnych dowodów na pismie az do czasu, kiedy po odnowionym krótkim romansie z pewnym dzialaczem o dosyc znanym nazwisku, weszla w posiadanie sygnowanego przez niego dokumentu, spisanego na firmowym papierze Zwiazku, w którym stwierdzal, ze w czasie przedsolidarnosciowym Magda swiadczyla mu zakonspirowane uslugi. Tak wlasnie bylo to sformulowane: "Obywatelka (imie, nazwisko) swiadczyla mi zakonspirowane uslugi podczas mojej walki z komunistycznym rezimem". Dzialacz zwiazkowy o dosc znanym nazwisku wystawil Magdzie wyzej wzmiankowany dokument na jej wyrazna prosbe, myslac ze robi to dla kawalu. Magda wykonala kilka kopii tego oswiadczenia, a z oryginalem, opakowanym w przezroczysta folie, nie rozstawala sie nigdy.

To nie wszystko. Miala kolezanke, od szescdziesiatego ósmego mieszkajaca w Szwecji, z która od czasu do czasu utrzymywala kontakt listowny. Teraz napisala do niej, aby znalazla kogos, kto móglby adoptowac dzieci w przypadku jej smierci, lub umieszczenia w lagrze. O dziwo, kolezanka znalazla jakiegos eks-hipisa, który podobno zalatwil wszystkie potrzebne formalnosci.

Jednoczesnie z dzialaniami, majacymi zabezpieczyc ja i jej dzieci przed skutkami sowieckiej interwencji w Polsce, Magda prowadzila starania w celu uzyskania paszportu. Wyjazd z kraju byl bowiem jej celem ostatecznym, a wszystkie dzialania dodatkowe wynikaly z przekonania, ze sowiecka machina wojenna jest mniej zbiurokratyzowana, niz polskie biuro paszportowe. Jednym slowem: Magda obawiala sie, ze Rosjanie wczesniej wejda, niz ona wyjedzie. Stalo sie jednak inaczej. Rosjanie nie weszli do 11-ego grudnia, kiedy wsiadala na prom, ani 12-ego, kiedy znalazla sie z dziecmi w Sztokholmie, a 13-ego byl juz stan wojenny.

Magda nie byla w pelni usatysfakcjonowana, bo stan wojenny, to jednak nie interwencja obcych wojsk, ale wyrok historii przyjela z pokora. Zaswiadczenie od dzialacza zwiazkowego o dosc znanym nazwisku, który uniknal internowania i ukrywal sie, pozwolilo jej uzyskac status uchodzcy politycznego. Dwuznaczna tresc tego dokumentu, po przetlumaczeniu na szwedzki przez przysieglego tlumacza, stracila swa dwuznacznosc, a podpis dosc znanego dzialacza zwiazkowego, który stal sie znanym, podziemnym opozycjonista, przywiódl nawet do Magdy zadnego sensacji dziennikarza, którego zbyla pod byle jakim pretekstem. Dodatkowym atutem Magdy bylo tez to, ze przybyla do Szwecji jako panna z dwojgiem dzieci; nigdy bowiem nie wyszla za maz, choc obu ojców jej potomstwa, jednego po po drugim, Magda kochala wielka miloscia i byla im wierna - tak dlugo, dopóki ich kochala, az przestala. Uwazala sie za osobe z zasadami i nigdy nie pozwolilaby sobie na zwiazek z niekochanym mezczyzna, zarówno ze wzgledu na szacunek wobec siebie, jak i na uczciwosc wobec niego - lub odwrotnie; tego jednego nie byla pewna, ale w niczym nie macilo to jej przekonania, ze jest osoba gleboko moralna i uczciwa.

W Polsce nie pozostawila nikogo bliskiego, jako ze rodzice obumarli ja dosyc wczesnie: matka podczas epidemii grypy, kiedy córka jeszcze byla w liceum, a ojciec mial swój trzeci i ostatni zawal w siedemdziesiatym, zaraz po tzw. wypadkach grudniowych.

Szwecja spodobala sie Magdzie: status uchodzcy politycznego i samotnej matki z dwojgiem dzieci dal jej srodki na utrzymanie, o jakich nie mogla nawet myslec w Polsce. Jedyne, co ja nieco trwozylo, to tajemnicze manewry miniaturowych radzieckich lodzi podwodnych niedaleko Sztokholmu, o czym rozpisywala sie szwedzka prasa. Jej stan psychiczny poprawil sie jednak do tego stopnia, ze coraz czesciej sklonna byla uwazac, iz rzekome lodzie sa w rzeczywistosci wielorybami.

Z czasem zycie Magdy osiagnelo wysoki poziom stabilizacji. Dzieci poslala do szkoly i przedszkola, miala wiec duzo czasu dla siebie. Jednak jej lek przed komunistami nie wygasl zupelnie. Byl stale obecny, ale przyczail sie gdzies gleboko i pozwalal zyc. Nadal tez pelnil role alibi. Kiedy - juz po zakonczeniu stanu wojennego - pytano ja, dlaczego nie wraca, odpowiadala, ze nie chce zyc w komunistycznym kraju. To nie znaczy, ze zapomniala o Polsce. Zawsze z duma podkreslala, ze jest Polka, a dzieci obowiazkowo pobieraly lekcje polskiego. Zarówno Jas, jak i coraz wiecej rozumiejaca Agnieszka, wiedzieli doskonale, ze wyjechali z Polski na skutek przesladowan przez komunistów. Na lekcjach polskiego poznawaly wiele nowych, nieznanych slów, ale to jedno -"komunista" - znaly z domu, i to we wszystkich odmianach. Dzieci czuly sie Szwedami i lekcje dziwnego jezyka tolerowaly, jako jeden z wymyslów swiata doroslych. Magde martwilo to bardzo. Wyjezdzajac, nie zabrala ze soba zadnych rodzinnych pamiatek, zadnych zdjec, powierzajac je opiece ciotki z Ciechanowa. Teraz odnowila listowny kontakt z ciotka i na sztokholmski adres zaczely przychodzic stare, rodzinne albumy, jakies swiadectwa, pozólkle dokumenty. Dzieci wykazywaly nimi umiarkowane zainteresowanie, co Magde bardzo bolalo.

Upadek rzadów komunistycznych w Polsce i przemiany w Zwiazku Radzieckim spowodowaly u niej nowa obsesje: zaczela marzyc o odwiedzeniu ojczyzny, aby - jak mówila - pokazac dzieciom "korzenie". Te korzenie, to mialy byc znajome miejsca: dom, kilka ulic i dwa groby: babki i dziadka Agnieszki i Jasia na Cmentarzu Powazkowskim.

Wycieczke do Polski zaplanowala bardzo starannie: zawczasu wynajela pokój w dobrym, warszawskim hotelu, wykupila bilety powrotne. Czas podrózy takze wybrany byl nieprzypadkowo: dzien Wszystkich Swietych i Zaduszki. Podróz przebiegla pomyslnie i w niczym nie przypominala tej przed laty, w przeciwna strone. Pokój w hotelu nie odbiegal od standardów, do jakich Magda zdazyla sie juz przyzwyczaic. Za to widok znajomych miejsc rozczarowal ja i nie przyniósl spodziewanych wzruszen. W duchu jeszcze raz pogratulowala sobie decyzji wyjazdu z Polski.

Dzien Zaduszny byl mrozny, ale sloneczny. Magda i odswietnie ubrane dzieci, z lampkami i wiencami z hryzantem i jedliny, wysiedli z taksówki przed cmentarzem. Tylko chwile zajelo jej odszukanie grobu matki. Uprzatneli plyte, ulozyli wieniec i zapalili lampki. Pózniej Magda opowiadala dzieciom o babci. Wszyscy byli wzruszeni. Nieco wiecej czasu zajelo jej odszukanie mogily ojca, zanim przypomniala sobie, ze pochowano go w Alei Zasluzonych. Na moment zapalila sie w jej mózgu ostrzegawcza lampka, ale zlekcewazyla ostrzezenie. Zawstydzona, zapytala o miejsce spoczynku ojca w zarzadzie cmentarza i kupila plan. Wreszcie udalo jej sie odszukac grób. Byl zaniedbany, pokryty zbutwialymi liscmi, spod których ledwo widac bylo kilka liter imienia i nazwiska. Z zapalem cala trójka zabrali sie do

uprzatania plyty. Dzieci mialy zarumienione mrozem policzki; wokól unosil sie zapach plonacych zniczy, zmierzchalo.

Magde ogarnela fala wielkiego wzruszenia: oto znalazla sie tu, wsród ciszy i spokoju umarlych, z dwójka wspanialych dzieci, sluchajacych z wypiekami na twarzy jej opowiesci o... korzeniach! O ich wspólnym rodowodzie, o przeszlosci, o...

Uslyszala przerazliwy krzyk Jasia. Spojrzala w dól, za jego wzrokiem, tam, gdzie wskazywal wycelowany palec. Na oczyszczonej z lisci plycie nagrobnej, pod imieniem i nazwiskiem ojca, które bylo takze jej nazwiskiem i nazwiskiem jej dzieci, widnialo wyryte w marmurze slowo: KOMUNISTA. Wlasnie - KOMUNISTA! Tam, gdzie na innych grobach widnieja napisy: "Prosi o wsparcie do Boga", "Daj Mu wieczne odpoczywanie!", czy chocby skromne: "lekarz medycyny", lub "historyk sztuki" - ojciec kazal w ostatniej woli wyryc wyznanie swojej wiary: KOMUNISTA! Magda zapomniala o tym na smierc! Teraz bylo juz za pózno: Jas rzucil sie na nagrobna plyte, zakrywajac zlowieszczy napis wlasnym cialem. Nie przestawal przy tym wrzeszczec rozdzierajaco i wierzgac nogami. Jas wrzeszczal po szwedzku. Magda zrozumiala tylko kilka slów, z których wynikalo, ze syn chce natychmiast wracac do domu. Agnieszka stala z opuszczonymi raczkami, jak slup soli, po policzkach splywaly jej wielkie lzy. Powoli zaczynalo sie robic zbiegowisko. Magda byla jak w transie. Nie bardzo zdajac sobie sprawe z tego, co robi, zepchnela z grobu wierzgajacego Jasia i nerwowo zaczela sypac cale narecza lisci na mogile. Zgarniala je z ziemi, poruszajac sie na kolanach, i ciskala calymi garsciami. Katem oka spostrzegla, ze Jas robi to samo, a po chwili takze Agnieszka, nie przestajac szlochac. Czyjes rece próbowaly ja powstrzymac, ale nie pozwolila sobie przerwac. Opamietala sie dopiero wtedy, kiedy grób zniknal calkowicie pod kopczykiem ze zbutwialych lisci. Wstala z kleczek, chwycila dzieci za rece i zegnana zdziwionymi spojrzeniami, niemal biegiem opuscila cmentarz. Nastepnego dnia byla juz w Sztokholmie.

Tej jesieni szwedzka prasa wyjatkowo duzo uwagi poswiecila tajemniczym obiektom na jej wodach terytorialnych. Magda szykuje sie do opuszczenia Szwecji na zawsze. Nie jest tylko jeszcze pewna, czy wybrac Australie, czy Kanade? A moze Nowa Zelendie?

Strona 9