|
Za pozno Przed wojna ojciec moj klepal straszna biede I buty klepal i fleki i podeszwy Az poznal corke wielkiego kupca Szmula I mial nadzieje, ze mu sie los polepszy Za pozno, za pozno, za pozno Nie dal wytchnienia szewcowi dobry Bog Na prozno, na prozno, na prozno Bo weszli Niemcy i musial wiac za Bug Do Lwowa zaraz wkroczyli bolszewiki Radzili sobie ludziska tak jak mogli A ojciec znowu szyl buty i trzewiki I nawet mogl zaoszczedzic pare rubli. Za pozno, za pozno, za pozno Aresztowali szewca, wroga ludu Na prozno, na prozno, na prozno Przygarbionego nad kopytem trudu. Zwolnili z lagru po roku, bo do armii Zolnierzy trzeba im bylo - Zyd czy nie Zyd Do Polski doszlo ze trzech z jego kompanii A ojciec stracil swa reke, ale przezyl Za pozno, za pozno, za pozno Za pozno Lublin zdobyli soldaci Na prozno na prozno, na prozno Wsrod ruin szukal grobow swoich braci A szewc bez reki, To co to za interes "Wy dla nas Chaim, jestescie wiele warci" "W Spoldzielni Inwalidow bedziesz prezes" I w koncu ojciec zapisal sie do Partii Za pozno, za pozno, za pozno Bo wlasnie odwilz przyszla i pazdziernik Na prozno, na prozno, na prozno. Byl slepy, gluchy posluszny i wierny. Spakowalismy, co mozna bylo, w skrzynie Lodowke Zil, rower Mifa, dwa dywany I juz do Haify ten caly bardak plynie A mama w krzyk - i nie ruszysz jej koniami Za pozno, za pozno, za pozno Budowac nowe zycie na pustyni Na prozno, na prozno, na prozno. Pakowac bylo, dobytek do tej skrzyni A ja doszedlem juz prawie do matury I podobaly sie Jadzie i Marysie No i odezwal sie we mnie zew natury Ojciec ostrzegal - ale chcialo mi sie. Za pozno, za pozno, za pozno Bo Jaga byla juz w 4 miesiacu Na prozno, na prozno, na prozno. Tlumaczyc milosc matce czy tez ojcu Robilem potem teknikum wieczorowo A za to w dzien bylem referentem w gminie I jak sie w marcu do Zydow wzieli zdrowo To pomyslalem, pokrzycza i przeminie. Za pozno, za pozno, za pozno przetarlem oczy, naiwne swe, niestety Na prozno, na prozno, na prozno Wypelnialem na paszport te blankiety I tak przezylem te 10 lat w powiecie Splodzilem jeszcze chlopca mojej Jadze A potem strajki i "wojna", sami wiecie I wkoncu sie znalazlem w Kopenhadze Za pozno, za pozno, za pozno Komu potrzebny technik po czterdziestce Na prozno, na prozno, na prozno. Skonczylem nawet pare kursow jeszcze Dzieci juz dawno nam wyfrunely sie z domu Jaga odeszla, i teraz jest w Krakowie A ja bym jeszcze do lozka zajrzal komus I sprosne mysli chodza mi po glowie Za pozno, za pozno, za pozno Bo schylek zycia nie przerobisz na poczatek Na prozno, na prozno, na prozno. Boga ty prosisz, zrob chociaz raz wyjatek. All rights reserved to Gabor Luveet 1997 |
Please send your comments to Chaim Piast. This document was updated 28.11.97.